Same koła…

Gdy miałem może z pięć lat, miałem taką książeczkę, „O mechanizacji w nawożeniu roślin”, w której były ilustracje najprzeróżniejszych maszyn rolniczych, traktorów i siewników, piękne, kolorowe i pokazujące w większości urządzenia „zachodnie”. Bo o ile pamiętam, nie było to polskie wydawnictwo, tylko zdaje się, niemieckie. Albo przedruk, ale doskonałej jakości, zwłaszcza zdjęcia. Uwielbiałem oglądać te maszyny, a zwłaszcza ich koła. Bo w maszynach rolniczych jest bardzo dużo kół, różnej wielkości i są pomalowane we wszystkie kolory tęczy… Nie wiem czemu, ale ja w tych kołach i kółkach widziałem twarze. Jedne smutne, drugie wesołe, a jeszcze inne śmieszne. Wiem, że większość z nas widzi twarze w pojazdach, ale to jest jakby oczywiste. Są podobne, bo mają dwa reflektory, uśmiech, zupełnie jak człowiek. Ale żeby koła?

Zawsze widziałem w kołach, nie tylko twarz, ale nawet podobieństwo do konkretnych osób. Nie będę podawał przykładów, bo dla Was, to by nie było ani zrozumiałe, ani ciekawe. W każdym razie miałem swoje typy i do jednej znanej mi twarzy mogłem dopasować kilka kół, albo do jednego koła, kilka twarzy. Mam tak do tej pory, z jednym wszelako zastrzeżeniem.

Nowoczesne koła, te na wypasionych alufelgach, jakie widzimy zwykle w suv-ach, czy nawet „normalnych” dzisiejszych samochodach, są zupełnie bez wyrazu i wszystkie „na jedno kopyto”. Nie budzą we mnie żadnych emocji…