Dlaczego nie powinniście kupować Pentaxa?

To proste. Bo to aparat nie dla Was. Wiem, że niektórzy z Was myślą inaczej, postaram się więc w paru zdaniach uzasadnić tą tezę i naprowadzić Was na właściwą drogę.

Zacznijmy od tego, że Pentax w ogóle nie zna się na aparatach. Firma została założona w 1919 roku, przez pana Kumao Kajiwara i zajęła się najpierw produkcją soczewek, oraz obiektywów dla urządzeń cywilnych, jak projektory i kamery kinowe, teleskopy i przyrządy medyczne, a także wojskowych. Ale nie aparatów. Aparaty robili inni, mądrzejsi, na przykład Konishi (ówczesna Konica), czy Minolta, ale obiektywy jakoś im nie wychodziły, kupowali więc je od pana Kajiwara.

Facet robił co mógł, żeby jakoś związać koniec z końcem, więc zaczął opracowywać zupełnie nowe technologie polerowania szkła, które zostawiły konkurencję na długie lata w tyle i sprawiły, że obiektywy robione przez niego, były coraz lepsze i lepsze. W końcu nazwa firmy – Asahi, oznaczająca w japońskim – Wschodzące słońce – zobowiązywała do rozwoju i poszukiwania nowych rozwiązań.

Najpierw zmarł pan Kumao Kajiwara, później przyszła II Wojna Światowa. Saburo Matsumoto, długoletni pracownik firmy, który teraz musiał wziąć na swoje barki „być, albo nie być”, również był łebskim i ambitnym gościem, doskonalił więc technologię jeszcze bardziej i gdy nad firmą wisiało już widmo bankructwa, zaczął dostarczać soczewki do… Amerykańskich lornetek używanych w armii. Oraz do paru innych urządzeń. Jego szkła po prostu były najlepsze na świecie.

Przebój rynkowy późnych lat 40, miniaturowa lornetka Asahi Jupiter 6 x 15, w której zastosowano doskonałe powłoki antyodblaskowe.

Niemal wszyscy producenci aparatów, kopiowali wówczas dwuobiektywowe lustrzanki Rolleiflexa i dalmierzowe korpusy Leici. Saburo Matsumoto jednak, zawsze szukał własnych dróg, nie dowierzał „stadu”, które idzie równo za baranem, nie zastanawiając się nawet nad słusznością kierunku. Dlatego musiał wymyślić coś innego. Coś, czego nie ma nikt i co jest przyszłościowe. Postawił więc na małoobrazkową lustrzankę jednoobiektywową.

Aparat, który wszedł do produkcji w 1952 roku pod nazwą Asahiflex, nie był pierwszą na świecie lustrzanką 35mm, ale był pierwszą japońską lustrzanką i pierwszą, w której zastosowano kompletnie niepotrzebny wynalazek, samopowrotnego lustra. Ono jeszcze nie było w pełni samopowrotne, opadało dopiero po zwolnieniu spustu, ale już w modelu Asahiflex II B, mechanizm ten dopracowano do postaci, pod jaką znamy go do dziś.

Asahiflex II B

Ponieważ obraz widziany na matówce był odwrócony, więc inżynierowie w Asahi, wymyślili pryzmat pentagonalny i jakby było im mało wygłupów, pierwszy aparat z tym gadżetem, nazwali Asahi Pentax. Po prostu połączyli litery PENTAprism i AsahifleX i wyszło im PENTAX. Cóż za okropnie brzmiąca nazwa, prawda?

Lista kolejnych wybryków firmy, potwierdzających tylko regułę, że zamiast iść za stadem, jak partia każe, oni zawsze starali się zrobić „po swojemu”, jest długa. W 1964 roku, Pentax PIERWSZY zastosował pomiar światła przez obiektyw (TTL), w 1971, powstały pierwsze antyrefleksyjne powłoki wielowarstwowe na obiektywach, a w 1976 powstał pierwszy prawdziwy światłomierz, opracowany wspólnie z firmą Nippon Electronics. W 1981 pojawił się pierwszy pasywny system AF (w modelu Pentax ME-F), w 1984, pierwszy na świecie automatyczny, wieloprogramowy aparat średnioformatowy (Chodzi oczywiście o Pentaxa 645), w 1997, PIERWSZY aparat średnioformatowy z AF, i tak dalej…

Pentax 645

W roku 1991 powstał też pierwszy na świecie „wodoodporny” kompakt z zoomem. Uszczelniane korpusy staną się odtąd rozpoznawalnym elementem, stosowanym nawet w podstawowych modelach. W 1991, wyprodukowano najmniejszą na świecie lustrzankę z AF (Pentax MZ-5), a w 2008 najmniejszy aparat cyfrowy, z sensorem APS-C (Pentax KM). Pentax w ogóle zawsze lubił pokazywać, jak „mały” może być sprzęt, o wielkich możliwościach. Że wspomnę chociażby najmniejsze i najlżejsze lustrzanki mechaniczne, jakie istniały w historii, modele ME i MX.

Pentax ME Super

Jeśli chodzi o czasy najnowsze, Pentax pochwalił się najmniejszym cyfrowym aparatem z wymiennymi obiektywami (Pentax Q, z 2011), pierwszym bezlusterkowcem, do którego pasowały wszystkie obiektywy z mocowaniem K (K-01, z 2012), oraz pierwszym średnim formatem (cyfrowym), z którego usunięto filtr IR, do zastosowań naukowych, archiwizacji i badań w kryminalistyce (645D-IR)

Wszystkie te beznadziejne wynalazki sprawiały, że firma Pentax była bodajże jedyną firmą, której każdy produkt stawał się „legendarny”. Pentax Spotmatic (to ten pierwszy z pomiarem TTL), po pierwszych dwóch latach mógł się pochwalić milionem sprzedanych egzemplarzy, a w sumie sprzedano ich 3 miliony. W roku 1981, liczba wszystkich lustrzanek Asahi, jakie zostały wyprodukowane i sprzedane, przekroczyła 10 milionów.

Inny legendarny model, Pentax K1000

Aparatami tej zupełnie nienowoczesnej, nieinnowacyjnej i niepopularnej, oraz właściwie już nieistniejącej (jak gminna wieść niesie) marki, fotografowali zazwyczaj równie beznadziejni, niedzisiejsi i w ogóle nieznani fotografowie. Do najbardziej beznadziejnych i pożałowania godnych, należą…

Patrick Demarchelier, Peter Lindberg, Steven Meisel, Helmut Newton, Arthur Elgort, Helena Christensen, Sam Haskins, Nobuyoshi Araki, David Bailey, Don McCullin, Jane Bown, Nick Brandt, John Hedgecoe, chłopaki z The Beatles, Ryszard Horowitz (ten, to już w ogóle beznadziejny. Nie dość że Polak, to jeszcze Żyd!), Terence Donovan, Henri Cartier-Bresson (sporadycznie), Kurt Marcus, Sebastião Salgado (o nim nigdy nie słyszałem, więc musi być naprawdę beznadziejny), Robert Glenn Ketchum, Spencer Tunick, Richard Murrian, Jason Edwards, Mattias Klum, Andy Rouse, Larry Moore, Mark Dimalanta, Philip Bloom, Thomas Shahan, Marc Langille, Diane Arbus…

Nie mówię tu o ludziach, którzy „mieli w ręku” jakiś aparat Pentaxa, tylko o takich, którzy fotografowali przeważnie, albo jedynie sprzętem tej marki. Na przykład Sebastião Salgado (to ten, co o nim nie słyszałem), do fotoreportażu używał Leici, ale swój projekt Genesis, robił Pentaxem 645. Diane Arbus też używała wielu aparatów, Cartier-Bresson tak samo. Nikt nie ogranicza się nigdy do jednego rodzaju sprzętu, bo to by było po prostu głupie…

Jednak, gdy czytam opinie, że „Pentax jest systemem na wymarciu”, albo „do Pentaxa nie ma zbyt wielu obiektywów”, albo „przecież do Pentaxa nie robi obiektywów Sigma, to chyba znaczy, że kiepski jest”, to zastanawiam się, po co w ogóle ci ludzie wypowiadają się na ten temat. Przecież nikt, nikogo nie zmusza do kupowania aparatów tej firmy! Spotkałem się też z opiniami, że „jest tyle różnych modeli Nikona i Sony, a Pentax ma w ofercie tylko kilka”. Naprawdę? To tak jakby twierdzić, że w jednej cukierni jest do wyboru cztery rodzaje ciasta, a w innej trzysta. Przecież każde ciasto składa się z mąki, mleka, jajek i cukru (reszta, to mało znaczące dodatki), tylko inaczej wymieszane i ubrane. Istnieje zresztą bardzo stara zasada, mówiąca, że w restauracji, jakość dań jest odwrotnie proporcjonalna do ich mnogości. Dwie najlepsze potrawy, jakie w życiu jadłem, to były chińska „łączona” w słynnym barze na Senatorskiej, w Warszawie, a drugą, Soljanka w restauracji „U Jędrusia”, w Białobrzegach. W pierwszym z tych miejsc, były dostępne dwa dania i trzecie „łączone”, w drugim również trzy dania, ale przez lata doprowadzone do absolutnej perfekcji. Jak pączki u Bliklego, albo krakowskie „bajgle”.

Kiedyś Audi robiło ze trzy – cztery modele samochodu. Audi 80, Audi 100 i może jeszcze ze dwa, o których nie wiem. Dziś do wyboru macie Audi Q5, Q7, R8, A1, A2, A3, A4, A5, A6, A7 i A8. Owszem, może różnią się trochę wyglądem i wielkością, ale tak naprawdę, zbudowano je z tych samych części i wszystkie są takie same. Chodzi o to, żeby dać klientowi wrażenie, że ma ogromny wybór, a więc firma jest poważna i wszechstronna. A przecież to tylko mąka, mleko, jajka i cukier. Czyli… Jeden Volkswagen, który został wydojony na śmierć. Jak współczesne seriale, jak postacie superbohaterów, jak znany aktor, który zagrał już w tylu spotach reklamowych, że pewnego dnia widzimy go, zachwalającego płyn do płukania toalety…

Co ciekawsze, ludzie zastanawiający się, jaki kupić aparat, zadają nieraz absurdalne pytania, w rodzaju „który będzie lepszy, Sony A7SIII, czy Sony A7III?” Naprawdę? Z testu porównawczego wynika na przykład, że jeden z tych aparatów ma o 0,56 procenta, większą matrycę. Czyli nie 35,6 mm, a 35,8 mm. O dwie dziesiąte milimetra szerszą!!!

Czy naprawdę uważacie, że różnica 0,2 mm (czy jak kto woli, 0,56 procenta), może mieć jakikolwiek wpływ na Wasze zdjęcia? I nie chodzi tu tylko o to. Specjaliści wskazują – „Bo ten model ma o 30 stopni dalej odchylany ekran, wifi, gps, o 10 zdjęć więcej na jednej baterii, o 15 gram lżejszy…”

Onaniści sprzętowi, ślęczący nad megapixelami, gramami, wykresami współczynnika konwersji matrycy, byli zawsze. Tylko że kiedyś podniecali się ilością klatek na sekundę, czy punktami pomiaru AF. Bo aparaty były na film. A teraz, kiedy są cyfrowe, możliwości wzrosły niepomiernie. Bo przecież nie tylko można ględzić godzinami o tym, ile, przy czułości ISO 100 na jedną jednostkę kwantyzacji przetwornika ADC, przypada elektronów, ale także o gamucie monitora, kalibracjach, wydajnościach mikroprocesora, dyskach SSD i innych pierdołach…

ktoś kiedyś zapytał Nobuyoshiego Araki, o jakiś parametr jego aparatu. Ten odpowiedział – Nie wiem. Ja po prostu robię nim zdjęcia i one wychodzą. Więc musi być w porządku.

Przypuszczam, że wielu z tych wymienionych powyżej naiwniaków, którzy na przestrzeni lat, używali Pentaxów, również w większości nie obchodziło, ile milimetrów ma to, czy stopni, coś innego. Myślę, że przy wyborze sprzętu, kierowali się raczej czymś innym, niż surowymi danymi technicznymi. Sądzę, że chodziło im raczej o pewną charyzmę. O duszę, którą bez wątpienia posiada aparat. O legendę i o charakter ludzi, którzy go stworzyli. O to, że ktoś tam zawsze szedł pod prąd…

Wiem o tym, że Sony jest potentatem i że wiele aparatów innych firm jest wyposażonych w matrycę Sony. Ale nie lubię wszystkiego, co ma nazwę Sony, chyba że pochodzi z przed roku 2000. Tą samą niechęć żywię do samochodów Kia i telefonów Huawei. Jeśli chodzi o samochody, to (jak powiedział Jeremy Clarkson) nie było nigdy żadnego „pana Kia, albo pana Hyundaya”, który marzył w swoim garażu, że pewnego dnia skonstruuje samochód ze zmiennymi fazami rozrządu, albo taki, który nigdy się nie popsuje. Pojazdy produkowane przez te koncerny, są tylko kolejnymi rubrykami w bilansie finansowym. Zleceniem wydanym przez rząd, żeby obywatele tych krajów przesiedli się ze swoich wołów do samochodu.

Sony nigdy nie produkowało aparatów. Panasonic, ani Samsung również. Po prostu pewnego dnia fotografia stała się cyfrowa, a aparat stał się urządzeniem w pełni elektronicznym. Bezdusznym. Ale potrzebnym. Krótko mówiąc, czymś, co ludzie chcą kupić. I te firmy zaczęły to produkować. Nie powodowało tam nikim idealistyczne marzenie o stworzeniu czegoś wyjątkowego. Po prostu odbyło się spotkanie zarządu, na którym jakiś manager powiedział, że „musimy przejąć taką, a taką część rynku” i to wszystko.

To Pentax jednak stworzył pierwsze lustro samopowrotne. Pentax wymyślił pryzmat pentagonalny i Pentax, dzięki uporowi i charyzmie tworzących go ludzi, opracował wielowarstwowe powłoki antyodblaskowe, które zrewolucjonizowały przemysł optyczny. To Pentax zapisał się w historii fotografii i położył na jej drodze większość kamieni milowych. Więcej, niż jakakolwiek inna firma w tej branży. A inni przyszli na gotowe i zaczęli robić to samo, tylko że szybciej, taniej i więcej.

Dlatego, jeśli nawet częściową prawdą jest to, co ludzie mówią o Pentaxie, nawet jeśli jakieś Sony, czy bezlusterkowy Canon wypada lepiej w rankingach, stoi wyżej w wykresach i ma wyższą liczbę elektronów przypadającą na jedną jednostkę kwantyzacji przetwornika ADC, albo „wybiera go wielu zawodowców”, to ja i tak wolę Pentaxa. Bo chcę mieć aparat, który ma za sobą ciekawą historię, jest trochę inny niż wszystkie, trochę nieperfekcyjny, a przede wszystkim, ma duszę. I to słowo, które tak okropnie brzmi (nieprawdaż?), na obudowie pryzmatu.

PENTAX…

A Wy… Naprawdę zrobicie lepiej, gdy kupicie sobie coś innego. Coś znacznie lepszego i na czasie. Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się obrzydzić Wam Pentaxa. Jeśli tak, to dajcie mi znać, najszybciej, jak to możliwe…