Jak zacząć fotografować?

Część 2 – Ustawianie odległości, przysłona

Tak jak obiecałem, weźmiemy się teraz za robienie zdjęć, a raczej za techniczną stronę robienia zdjęć. Bo (jak mawiają mistrzowie) technika, dokąd się jej nie opanuje, nie pozwoli nam na niczym nieskrępowane tworzenie. Mamy motyw, mamy historię do opowiedzenia i nie możemy się zastanawiać, jak ustawić aparat, jaki zastosować tryb, albo obliczać głębię ostrości. Te wszystkie rzeczy musimy robić, jak automat. Bezwiednie i perfekcyjnie. Wtedy myślimy tylko o tym, co chcemy wyrazić naszą fotografią. I mamy szansę (jeśli odrobiliśmy lekcje z techniki) stworzyć coś niepowtarzalnego. Za każdym razem…

Najważniejszym chyba elementem każdego obiektywu jest przysłona. A ponieważ obiektyw jest „sercem” każdego aparatu (chyba że chodzi o aparat ucisku, albo aparat na zęby), więc przysłona rządzi. Przyjrzyjmy się, dlaczego.

Mówiąc kolokwialnie, przysłona, jest to „pierścień przysłaniający dziurę w obiektywie, tak, żeby do aparatu wpadało więcej, lub mniej światła.”

Obiektyw o jasności 1,8 w pełni otwarty
przysłona 2,8
przysłona 5,6
Maksymalna dla tego obiektywu, przysłona 16

Ale czy tylko? Ta część jej pracy wydaje się oczywista. Zarówno film, jak i matryca cyfrowa, potrzebują naświetlenia określoną ilością światła. Nie mniej nie więcej, tylko dokładnie tyle, ile potrzeba. Ilość tą możemy regulować czasem otwarcia migawki, lub otworem w obiektywie. Albo ten otwór będzie mały, ale światło będzie wpadać dłużej, albo duży i naświetlanie będzie trwać krócej. Łatwo więc się domyślić, że zmniejszając otwór, czyli zwiększając przysłonę, o jedną działkę i jednocześnie naświetlając dwa razy dłużej, uzyskamy ten sam efekt. To niezwykle ważna zależność. Dzięki temu, możemy ustawiać każdy z tych parametrów tak, jak potrzebujemy i skorygować naświetlanie drugim z nich. Jeśli jeszcze dodamy do tego możliwość zmiany czułości matrycy (kiedyś filmu), to mamy bardzo szeroki zakres możliwości.

Zastanówmy się teraz, co to znaczy „ustawić każdy z tych parametrów tak, jak potrzebujemy”? Zanim to zrobimy, najpierw musimy porozmawiać o…

Ustawianiu odległości, czyli „ostrzeniu”.

Pierwszym i najbardziej oczywistym ustawieniem aparatu, jest właśnie ustawienie ostrości. Kiedyś się to robiło ręcznie, w niektórych aparatach dało się to podejrzeć, w innych nie, więc robiło się to „na oko”, dziś najczęściej aparat robi to automatycznie, dzięki systemowi AF (auto focus). Nie w każdej sytuacji jednak, automatyka się sprawdza, a poza tym, dobrze by było umieć robić to samemu, chociażby po to, żeby mieć pełną kontrolę nad powstawaniem obrazu. Często fotoamator, który „przesiadł się” z telefonu na swój pierwszy aparat, narzeka, że dużo zdjęć wychodzi mu nieostrych. Dlaczego? Automatyka działa, obiektyw jest świetny, a jednak to nie jest taka „żyleta”, jakiej się spodziewał.

Oto przykład zdjęcia, w którym odległość została ustawiona zupełnie błędnie (zanim to zrobiłem, wcisnąłem przypadkiem spust. Dziś takie zdjęcie po prostu usuwamy, ale to był film, więc zostało wywołane razem z innymi). Efekt mi się spodobał, ale w momencie jego robienia, niezupełnie o to mi chodziło.

Czasami jest ostro, ale nie to, co byśmy chcieli…

Albo jest ostre, ale za mało.

Jedną z tych rzeczy, które mają wpływ na prawidłową ostrość obrazu, jest głębia ostrości. Czyli szerokość strefy, w której wszystko jest ostre. Ta strefa może być bardzo mała, albo duża, w zależności od trzech czynników. Jednym z nich, jest ogniskowa obiektywu. Obiektywy krótkoogniskowe, albo inaczej, szerokokątne, mają dużą głębię ostrości.

Obiektywy długoogniskowe, mają małą głębię ostrości.

Dlatego też (poza kątem widzenia i tym, ile chcemy „objąć”) tam, gdzie chcemy, żeby wszystko było ostre, jak w fotografii wnętrz, albo architektury, używamy obiektywów krótszych (szerszych), a tam, gdzie chcemy wyizolować główny motyw z tła, jak np w portrecie, wybieramy obiektywy długoogniskowe.

Schematycznie, głębia ostrości wygląda tak

Powiedzmy, że ten punkt, to jakieś 20 metrów od nas. Obiektyw otwarty prawie na maxa, a więc głębia ostrości taka sobie. Parę metrów przed i parę metrów, za czerwonym punktem. W tych granicach powinno być ostro. Nie bierzmy tych liczb, ani skali dosłownie, chodzi tylko o pokazanie zasady.

Granice tej strefy możemy regulować ogniskową obiektywu (o czym wspomniałem przed chwilą), przysłoną (im większe przysłonięcie otworu w obiektywie, tym większa głębia ostrości), oraz odległością od obiektu. To są właśnie te wspomniane wcześniej trzy czynniki. Im fotografowany obiekt jest bliżej, tym głębia ostrości jest mniejsza. Dla przykładu, robiąc zdjęcie z odległości kilkudziesięciu centymetrów, długoogniskowym obiektywem, z całkowicie otwartą przysłoną, głębia ostrości może mieć zaledwie parę milimetrów.

I właśnie tu tkwi najczęstszy błąd. Bierzemy portretowy obiektyw, otwieramy go na „cały regulator” (bo tak nam się przecież podoba rozmyte tło), ustawiamy odległość na oko i… Okazuje się, że zdjęcie jest nieostre. Czemu?

Po pierwsze – przy tak płytkiej głębi ostrości, bardzo trudno jest trafić w punkt. Jeśli ustawiamy ręcznie, możemy się łatwo pomylić. Jeśli używamy AF (auto focusa), możemy ustawić prawidłowo, ale zanim naciśniemy spust migawki, obiekt (albo my sami) się poruszy i odległość się zmieni. Ustawiamy ostrość na oczy i tylko jedno oko jest ostre, albo ostry jest czubek nosa.

Po drugie – tylko bardzo wysokiej jakości obiektywem, uzyskamy perfekcyjną ostrość, przy pełnym otworze. Większość typowych szkieł, nawet jeśli umieścimy aparat na statywie i ustawimy odległość najdokładniej jak się da, tego nie potrafi. Winę za to ponoszą wszelkie aberracje, czyli niedoskonałości optyczne obiektywu. Im obiektyw wyższej klasy, tym doskonalszy, ale zwykle, jedynym sposobem na ograniczenie tych wad, jest przymknięcie przysłony. I jakoś tak się „utarło”, że ta najlepsza , to 5,6. Większość obiektywów, daje najlepszą jakość obrazu właśnie przy przysłonie 5,6. Gdy przymkniemy bardziej, głębia ostrości jeszcze bardziej się zwiększy, ale jakość obrazu już nie.

Po trzecie (i o tym jeszcze nie mówiliśmy) – gdy czas naświetlania będzie za długi, zdjęcie wyjdzie poruszone. Niewielkie poruszenie może być widoczne jako nieostrość, dlatego musimy dbać o czas otwarcia migawki. Gdy musimy użyć dłuższego, umieszczamy aparat na statywie.

Czy zdjęcie zawsze musi być ostre?

Nie, nie musi. Czasami nieostrość (czy jak się dziś powszechnie mówi – bokeh) może być pożądana, jako środek wyrazu, sam w sobie, czy podkreślenie obiektu głównego.

Przykład zdjęcia z interesującym rozmyciem (nieostrością) tła

Tu, obiekt, który wydawałby się najważniejszy (dom w tle) jest rozmyty, natomiast ostra jest jedna z gałązek żywopłotu na pierwszym planie. Ponieważ jednak rozmycie jest ciekawe, więc stało się niejako głównym elementem zdjęcia.

Tutaj mamy wyłącznie nieostrość. Zachodzące słońce przeświecające przez gałęzie drzew, dało taki właśnie efekt.

Jak więc widzimy, ostrość (lub nieostrość), może być zupełnie samowystarczalnym środkiem wyrazu. Dobrze by jednak było, gdybyśmy robili to świadomie i gdybyśmy to my decydowali, co dokładnie powinno być ostre, a co nie i w jakim stopniu. Jednym z najbardziej podstawowych narzędzi, które pozwolą nam to opanować, jest… No właśnie.

Przysłona

Wspomniałem już, że głębia ostrości jest zależna od przysłonięcia obiektywu. Co to oznacza? Weźmy do ręki jakiś starszy, manualny obiektyw (na nowszych obiektywach AF, zwykle tego nie ma) i spójrzmy na skalę odległości (to ta pierwsza od góry).

Poniżej tej skali, po obu stronach czerwonej kreski (na którą ustawiamy odległość, znajdują się liczby 16, 8 i 4. Tak naprawdę jest ich tam więcej (wszystkie numery przysłony, widoczne na najniższym pierścieniu), tylko że się nie zmieściły, więc co drugą liczbę zastąpiono kropką. Pokazują one ni mniej ni więcej, tylko właśnie głębię ostrości.

Popatrzmy – Odległość ustawiono na nieco ponad 3 metry. Biała trójka na skali odległości jest na przeciwko czerwonej kreski (zielone liczby pokazują odległość w stopach). Ustawiamy przysłonę 16 (czyli największą) i widzimy, że na przeciwko 16 (na skali głębi ostrości), po prawej stronie, jest symbol nieskończoności (leżąca ósemka), a po lewej stronie tak coś pomiędzy 1,5 metra, a 2 metry. Przyjmijmy, że jest to 1,7 metra. To oznacza, że przy przysłonie 16, głębia ostrości rozciąga się od 1,7 metra do nieskończoności. A więc wszystko na naszych zdjęciach będzie ostre od 1,7 metra, aż do końca.

Przy przysłonie 8, głębia ostrości zmniejszy się do odległości pomiędzy 2,5 metra, a 7 metrów (mniej więcej), a przy przysłonie 4, już tylko do 2,7 – 4,5 metra. A zatem, przymykając obiektyw maksymalnie (do 16), strefa ostrości będzie miała szerokość od 1,7 metra, aż po horyzont, przy 8, będzie to już tylko 4,5 metra, a przy 4, niecałe 2 metry.

Jeśli zmniejszymy odległości, na przykład do jakichś 34,5 centymetra i ustawimy przysłonę 16 (a więc dużą), głębia ostrości będzie miała tylko 3 cm. Od 33 do 36.

Pamiętacie, że jednym z czynników mających wpływ na głębię ostrości, jest odległość fotografowania. Mniejsza odległość, mniejsza głębia. A teraz zróbmy małe ćwiczenie. żeby zobaczyć, jak to wygląda w praktyce. Odległość ustawiamy na środkowy samochodzik, czyli na 90 cm. Przysłona 1,8 czyli obiektyw całkiem otwarty

Przymykamy do 5,6

I do 16

Tu głębia ostrości rozciąga się już od 75 cm do 1,3 metra, a więc najbliższy samochód znajduje się przed nią. Dlatego jest nieostry. Ostatni samochód się zmieścił. Bierze się to oczywiście stąd, że głębia „rośnie” bardziej w stronę większych odległości. Pamiętamy, że im bliżej, tym jest ona płytsza.

Widzimy więc, że przysłona jest bardzo przydatna w ustawianiu ostrości, a także w regulowaniu zakresu tej ostrości. Jak jednak wykorzystać to w praktyce? Najczęściej, w celu wyizolowania konkretnego przedmiotu z tła.

Klasycznym przykładem jest fotografowanie kwiatów. Przy jakiejś dużej przysłonie, dajmy na to 8, uzyskamy zbyt ostre tło i taki kwiatek „zginie” na tle innych kwiatków. Nawet jeżeli będą nieostre, to wciąż będą widoczne i wprowadzą bałagan w otoczeniu tego jednego, najważniejszego. Zrobi się pstrokacizna. Gdy jednak otworzymy przysłonę do 2, albo jeszcze szerzej…

Będzie widać to, co potrzeba. Reszta może być nieostra. To samo dotyczy portretu

i wielu innych rzeczy.

Dużej głębi ostrości będziemy potrzebowali przy krajobrazie

oraz przy makrofotografii. Niestety, tu nie pomoże nawet przymykanie do 16. Przy takich zbliżeniach, głębia ostrości zawiera się w milimetrach, a nawet w ułamkach milimetrów. Wiedzą o tym ci, którzy fotografują insekty. Dlatego, muszą oni używać specjalnych szyn, umożliwiających zrobienie kilku, a nawet kilkudziesięciu zdjęć, każde z odległości mniejszej (lub większej) o ułamek milimetra. Później te zdjęcia składa się w odpowiednim programie i uzyskuje wynik w postaci robaka, który jest ostry „od stóp do głowy”. Schematycznie wygląda to tak (ponieważ nie lubię insektów, więc użyłem przykładu z zegarkiem):

Dlatego też wspomniałem (w poprzedniej części), że jest to fotografia właściwie specjalistyczna i na początek bym się za nią nie brał. Bo z jednej strony, jak macie to robić byle jak, to lepiej nie róbcie wcale. A żeby robić porządnie, trzeba od razu zainwestować w jakieś niezbędne minimum (odpowiedni obiektyw, szyna, oświetlenie, software). No i trzeba się temu poświęcić. A osobiście uważam, że poświęcanie całego wolnego czasu, tylko na wąski wycinek tego, co nazywamy fotografią amatorską, żeby uzyskać profesjonalne wyniki, nie mając z tego żadnych wymiernych zysków, to właściwie… Strata czasu. Ale to tylko moje zdanie i wcale nie musicie się z nim zgadzać.

Co jeszcze musimy wiedzieć o przysłonie?

Pamiętacie, co jeszcze wpływa na głębię ostrości? Ogniskowa. Spójrzmy jeszcze raz na skalę obiektywu standardowego, 50 mm

Przy przysłonie 16, strefa ostrości zawiera się między 1,7 metra, a nieskończonością. A jak wygląda to w obiektywie 135 mm?

Widać wyraźnie, że skala odległości jest tu bardziej „ściśnięta”. Przy przysłonie 22, a więc nawet większej, strefa ostrości zacznie się dopiero od 7 metrów, a przy przysłonie 16, od ponad 10 metrów. Gdybyśmy ustawili podobną odległość, jak przy zdjęciu z samochodami, czyli około metra, to przy maksymalnie zamkniętym obiektywie, szerokość tej strefy nie przekroczyłaby 6 – 8 cm. W obiektywie standardowym (przypomnijmy), było to 70 cm.

Spójrzmy więc na obiektyw szerokokątny, 16 mm…

To jest dopiero głębia ostrości! Ustawiamy odległość tak, jak na obrazku, przysłonę 16 i… Nic nas nie obchodzi. Wszystko, już od 40 centymetrów, po horyzont, będzie ostre. Dlatego krótkoogniskowe obiektywy bardzo dobrze spisują się w fotoreportażu, w fotografii ulicznej. Nie musimy nawet przykładać aparatu do oka, możemy działać szybko.

Ale ale… Czy taki „numer” można zrobić tylko z obiektywem szerokokątnym? Ustawić i zapomnieć? Otóż nie. Dlatego istnieje coś takiego, jak

Odległość hiperfokalna

Definicja mówi, że jest to taka odległość, przy której głębia ostrości będzie się kończyła na „nieskończoności”. Jak to działa? Weźmy jeszcze raz, nasz obiektyw standardowy i wyobraźmy sobie, że ustawiamy coś takiego

Odległość jest ustawiona na nieskończoność, przysłona 16, a więc ostro mamy zapewnione od jakichś 4 metrów… No właśnie, dokąd? Poza nieskończoność? To mógł tylko Buzz Lightyear. My, ustawiając w ten sposób, „marnujemy” prawie 2,5 metra, z tyłu (czyli w naszą stronę) Dlatego lepiej jest wyostrzyć tak, żeby symbol nieskończoności znalazł się naprzeciwko przysłony, której zamierzamy użyć. Jeśli to będzie 16, to naprzeciwko szesnastki (po prawej stronie oczywiście). W standardowym obiektywie, będzie to odpowiadało mniej więcej odległości ustawionej na 3 metry.

Po co jest odległość hiperfokalna?

Nie tylko po to, żeby móc robić zdjęcia bez przykładania aparatu do oka. Niektóre aparaty, zwłaszcza te starsze, na film, nie mają ani dalmierza, ani matówki, więc nie możemy sprawdzić, czy jest ostro. Mamy tylko skalę na obiektywie. A zatem w wielu sytuacjach, zwłaszcza przy dobrej pogodzie, możemy przymknąć przysłonę do 8, czy do 16 i ustawić ostrość hiperfokalną. Da nam to gwarancję, że nawet jeśli popełniliśmy błąd w ocenie odległości, to i tak zmieści się on w granicach głębi ostrości. Krótko mówiąc – istnienie zjawiska odległości hiperfokalnej, pozwala nam robić błędy w ustawieniu ostrości

Odległość hiperfokalna czyniła też możliwym funkcjonowanie takich oto aparacików

…w których szerokokątny obiektyw był ustawiony właśnie na nią, co w połączeniu ze stałą, dość dużą przysłoną, zapewniało obraz ostry, od niecałego metra, do nieskończoności. Niestety, takie rozwiązanie ma pewne wady. Otóż możemy zapomnieć o ładnym rozmyciu tła, przydatnym w portrecie. No i zwykle mamy do dyspozycji tylko szeroki kąt.

Ale to tylko prosty kompakt. Jeśli kiedykolwiek naszła by Was ochota na spróbowanie fotografii na filmie i użycie w tym celu jakiegoś prostego aparaty z zamierzchłej epoki (jak np Smiena), to właśnie „magiczne” zjawisko odległości hiperfokalnej, pozwoli Wam prawidłowo ustawić ostrość. Jeśli potraficie względnie dobrze ocenić odległość, albo wiecie, że nie będziecie fotografować niczego poza pewnym wąskim zakresem (od 1,5 do 5 metrów), możecie pokusić się o otwarcie obiektywu i nawet o zrobienie portretu. Ale to już zupełnie osobny rozdział.

Podsumowując ten rozdział, po jego przeczytaniu powinniście wiedzieć (jeśli do tej pory nie wiedzieliście), jak ustawić ostrość, jak się nie pomylić i jak uczynić bardziej prawdopodobnym, że traficie w punkt. Powinniście też potrafić uzyskać rozmycie tła (bokeh) i umieć zastosować go w konkretnej sytuacji, a także wiedzieć, które sytuacje tego wymagają (o tym będziemy jeszcze mówić nie raz).

W następnej części zajmiemy się

Czasem otwarcia migawki i ekspozycją.

A także spróbujemy połączyć to wszystko, razem z przysłoną i ustawieniem odległości, w jakąś sensowną całość.

Zapraszam.